W języku polskim słowo podróż nie jest kalką łacińskiego iter. Nie jest też zapożyczeniem, ale konstrukcją pierwotną...
W języku polskim słowo podróż nie jest kalką łacińskiego iter. Nie jest też zapożyczeniem, ale konstrukcją pierwotną, samorodną. Zbudowaną z przedrostka pod- i rdzenia róż, który w starych warstwach mowy oznaczał nie tylko kwiat, lecz także barwę nieba o świcie i o zmierzchu.*
Zatem pod-róż to ruch pod barwą różu, czyli podróż pod słońcem i ku słońcu, między początkiem a końcem światła.
Nie idziemy więc „gdzieś”, ale pod światło, pod czas, pod niebo. Podróż to proces zstępowania i wznoszenia zarazem. PODRÓŻ
Pod… czas. Pod… róż. Pod… różą nieba.
Słowo, które samo siebie odsłania. Nie jest zlepkiem sylab, lecz drogą …POD-RÓŻ… ruchem po drodze różu, po świetle świtu i zmierzchu.
Pomiędzy bramami dnia świtu i zmierzchu wędruje człowiek.
Słowo podróż nie powstało z potrzeby nazwania przemieszczania się, lecz z doświadczenia.
Słowo staje się więc mapą, a jego etymologia - geografią świadomości.
„...to niebo nam u dnia dwóch bram podróżowieje...”
Podróż jest więc nie tylko ruchem, ale też spostrzeżeniem świata, takiego jakim jest. To moment, gdy język, jak niebo, różowieje.
I ujawnia ukrytą harmonię pomiędzy słowem, świadomością i światłem.
*Leonardo Da Vinci w traktacie o chmurach dostrzega ,że niebo bliżej horyzontu jest zabarwione w odcieniu różu. Efekt ten jest widoczny głównie późnym popołudniem.